Midia obudziła się w środku nocy zlana potem. Zsunęła z siebie kołdrę, rozpamiętując dziwny sen, śniący jej się już od kilku nocy. "Czym są w ogóle "glany" i "autobus"? Muszę to dziś sprawdzić" pomyślała ubierając się w swój strefowy strój. Jej odzienie nieco odznaczało się od ubrań innych nastolatków. Założyła baseballową koszulkę bez rękawów i męskie spodenki za kolano. Jej buty były z zeszłej epoki, mimo to nie zniszczone. Zapinały się na starodawne już "sznurówki", każdy but miał po obu stronach dziwny zawijas, który w czasach ich świetności podobno symbolizował markę "Nike".
Chwyciła z zawieszki swój identyfikator, wraz z kluczami. Nastolatka musiała go nosić zawsze przy sobie. Jej pokój wyglądał jak tysiące innych pokoi w strefie, lecz posiadał wiele rysunków, fotografii i cytatów porozmieszczanych na ścianach. Biurko zaopatrzone było w trzy ekrany (w tym dwa kupione na czarnym rynku za grosze) do gier i nauki (tak przynajmniej odpowiadała gdy ktoś pytał po co są). Na stanowisku pysznił się nieźle skatowany VR, soczewki wirtualnej rzeczywistości i kilka słuchawek, każde innego rodzaju. Wszystko było w (nie)artystycznym nieładzie. Sufit pokoju Europejki to jeden wielki panel grzewczy, który w dodatku miejscami jarzył się przyjemnym dla oka światłem.
Nagle poczuła lekki niepokój, który z sekundy na sekundę się wzmagał, czuła że komuś komu na niej zależy dzieje się coś złego. Nie wiedziała skąd to przeczucie się brało, jednakże sprawdzało się ono w prawie stu procentach. Otworzyła przyciskiem elektryczne drzwi i wyszła na korytarz. Nagle pomyślała o Osamie. Zaczęła się zastanawiać jak on się teraz czuje i gdzie jest. Ruszyła, nie myśląc nawet o tym w kierunku linii aerodynamicznych. Oczywiście by dostać się "metrem" na stację nieopodal której stacjonował Osama. Rzuciła monetą w kierunku bezdomnego. Kloszard łapczywie chwycił pieniądz w swą odrapaną bliznami dłoń. Przyjechała puszka. Nazywało się tak wagony ponieważ przypominały one aluminiową puszkę po napoju. Wskoczyła do wehikułu, po czym przeteleportowała się na wybraną stację. Śpiesząc się, w ciągu kilku minut dotarła do kwatery Osamy. Mieszkał on w bogatej dzielnicy, jego dom był wyjątkowo piękny. Pomimo zimnego strefowego wnętrza i ograniczeń ciasnych korytarzy, był bardziej przestrzenny. Na ścianach wisiało wiele obrazów znanych artystów, w pokoju rodziców Osamy wylegiwał się drogocenny dywan a na nim biały, puchaty pers, nieustannie mający zniesmaczoną mordkę.
Wrota do mieszkania jej znajomego były ciężkie i masywne. Zdziwiła się więc widząc je wyłamane. Wkroczyła do zniszczonego domu. Powywracane meble, porozrzucane księgi. Dziewczyna była w niezłym szoku. Czuła, że osoba która jej potrzebuje gdzieś tu jest! Zaraz. Czy to Osamie na niej zależy?? Nie zastanawiając się dłużej Midia pobiegła do pomieszczenia należącego do Osamy, po pokruszonych kawałkach szkła. I cóż ujrzała? Czarnoskórego chłopaka postrzelonego w ramię. W oka mgnieniu podbiegła do niego. Chłopak powoli i ciężko oddychał, gwałtownie wciągnął ze świstem powietrze i wybałuszył oczy gdy go lekko dotknęła.
- Mi - mi - Miiidia. Ojciec. On. To. Zzzrobił - jego szept przeszył głuchą ciszę.
- Tak. To ja. Nic nie mów - ratowniczka starała się zachować spokój, lecz nie było to łatwe - Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
- Uciekaj! Tu jest niebezpiecznie... - wycharczał.
- Pogadamy o tym później. Sprowadzę pomoc, a ty ani waż mi się ruszyć - zakazała.
- Moment nie jest ze mną jeszcze aż tak źle, dam radę!
- Na pewno? - zapytała z niedowierzaniem.
Czarnoskóry uśmiechnął się zatapiając się w jej dużych, migdałowych oczach. Chwycił dłoń dziewczyny, a ona pomogła mu wstać. "Tak w ogóle czemu ty nie możesz mi zszyć rany?" - zapytał Osama. Europejka odpowiedziała niewerbalnie - grymasem na swej twarzy. Brzydziła się krwi.
Bohaterka pobiegła w stronę biedniejszej dzielnicy. Osama starał się dotrzymywać jej kroku. Łabuta bo tak zwała się owa dzielnica, mieszcząca się na skraju strefy, zaraz za Bogatynią. Jak się można się domyślić Bogatynia to ta najbogatsza Kraina Strefy Bezpieczeństwa. Labuta - jej najlepszy przyjaciel, mieszkał w slumsach. Był on legitnym dzieckiem ulicy, dlatego też ulica nadała mu owe imię, z którego był nawet dumny. Czesto pozyskiwał kapsle po trunku z zasyfionej winyknicą już nieużywanej stacji metra, lub łowił harpunem na wpół żywe ryby.
Bohaterka pobiegła w stronę biedniejszej dzielnicy. Osama starał się dotrzymywać jej kroku. Łabuta bo tak zwała się owa dzielnica, mieszcząca się na skraju strefy, zaraz za Bogatynią. Jak się można się domyślić Bogatynia to ta najbogatsza Kraina Strefy Bezpieczeństwa. Labuta - jej najlepszy przyjaciel, mieszkał w slumsach. Był on legitnym dzieckiem ulicy, dlatego też ulica nadała mu owe imię, z którego był nawet dumny. Czesto pozyskiwał kapsle po trunku z zasyfionej winyknicą już nieużywanej stacji metra, lub łowił harpunem na wpół żywe ryby.
Minęli kilka kolorowych slamsów. Przypatrywali im się ludzie ubrani w brudne, często podarte kombinezony lub odzież z przeszłej epoki. Po niedługim czasie dotarli do chaty przyjaciela. Co dziwne, z dolnej szpary i z paru dziur nieszczelnych ścian lała się brązowa woda. Najprawdopodobniej ścieki.
- Jak myślisz, co się odjaniepawliło? - zagadał Gbadamosi.
- Slums Labu został dobudowany do głównej rury, wtedy nie przejmowano się co ona odprowadza.
- A, no tak.
Osiemnastolatka stanęła obok drzwi i nacisnęła klamkę. Pod naporem śmierdzącej cieczy wrota otworzyły się.
Osama zdziwił się widząc w na podłodze kuchni kobiecą postać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz