Fotografie

niedziela, 25 lutego 2018

wiersz

Marzenia chmur

Chcę tworzyć pierdolony rap,
jak pomnik odlany z emocji, 
jak człowiek wyrwany z miłości 
jak życie powstało z czeluści.
Ej, chcę tworzyć uśmiech na
ciemnych oczu twych oknach.
Proszę choć o jeden uśmiech
poprzedzający krwawe łzy.
Proszę o wycieczkę do Czech,
budując lodem smutku kry.

Anna Lis


piątek, 23 lutego 2018

Wiersz

Opowieść o życiu

Pocałunki w deszczu, nieznane nastroje,
balkonowe róże, bławatki i powoje,
tanie, wyuzdane, imprezowe nocne stroje,
wspólne poetyckie leżenie w rowie!

Delikatny, romantyczny intymny seks,
chowanie się w szafie gdy szuka ex,
orgazmiczny, euforyczny, krótki jęk,
patrz- ostatni wydech i ostatni dźwięk.


czwartek, 22 lutego 2018

Z ponad pyłu i prochu, rozdział 2

     Miganie światła latarni. Strach. Jeszcze tylko kilka minut do przyjazdu autobusu. Jeszcze tylko chwilka. Kilka iskier spadło z owego źródła światła. Ciemność, ucieczka. Nogi automatycznie przyśpieszają do sprintu, glany głośno i ciężko uderzają o chodnik. Stop.  Zgarbiona postać w kapturze zagradza drogę.
     Midia obudziła się w środku nocy zlana potem. Zsunęła z siebie kołdrę, rozpamiętując dziwny sen, śniący jej się już od kilku nocy. "Czym są w ogóle "glany" i "autobus"? Muszę to dziś sprawdzić" pomyślała ubierając się w swój strefowy strój. Jej odzienie nieco odznaczało się od ubrań innych nastolatków. Założyła baseballową koszulkę bez rękawów i męskie spodenki za kolano. Jej buty były z zeszłej epoki, mimo to nie zniszczone. Zapinały się na starodawne już "sznurówki", każdy but miał po obu stronach dziwny zawijas, który w czasach ich świetności podobno symbolizował markę "Nike".
   Chwyciła z zawieszki swój identyfikator, wraz z kluczami. Nastolatka musiała go nosić zawsze przy sobie. Jej pokój wyglądał jak tysiące innych pokoi w strefie, lecz posiadał wiele rysunków, fotografii i cytatów porozmieszczanych na ścianach. Biurko zaopatrzone było w trzy ekrany (w tym dwa kupione na czarnym rynku za grosze) do gier i nauki (tak przynajmniej odpowiadała gdy ktoś pytał po co są). Na stanowisku pysznił się nieźle skatowany VR, soczewki wirtualnej rzeczywistości i kilka słuchawek, każde innego rodzaju. Wszystko było w (nie)artystycznym nieładzie. Sufit pokoju Europejki to jeden wielki panel grzewczy, który w dodatku miejscami jarzył się przyjemnym dla oka światłem.
   Nagle poczuła lekki niepokój, który z sekundy na sekundę się wzmagał, czuła że komuś komu na niej zależy dzieje się coś złego. Nie wiedziała skąd to przeczucie się brało, jednakże sprawdzało się ono w prawie stu procentach. Otworzyła przyciskiem elektryczne drzwi i wyszła na korytarz. Nagle pomyślała o Osamie. Zaczęła się zastanawiać jak on się teraz czuje i gdzie jest. Ruszyła, nie myśląc nawet o tym w kierunku linii aerodynamicznych. Oczywiście by dostać się "metrem" na stację nieopodal której stacjonował Osama. Rzuciła monetą w kierunku bezdomnego. Kloszard łapczywie chwycił pieniądz w swą odrapaną bliznami dłoń. Przyjechała puszka. Nazywało się tak wagony ponieważ przypominały one aluminiową puszkę po napoju. Wskoczyła do wehikułu, po czym przeteleportowała się na wybraną stację. Śpiesząc się, w ciągu kilku minut dotarła do kwatery Osamy. Mieszkał on w bogatej dzielnicy, jego dom był wyjątkowo piękny. Pomimo zimnego strefowego wnętrza i ograniczeń ciasnych korytarzy, był bardziej przestrzenny. Na ścianach wisiało wiele obrazów znanych artystów, w pokoju rodziców Osamy wylegiwał się drogocenny dywan a na nim biały, puchaty pers, nieustannie mający zniesmaczoną mordkę.
  Wrota do mieszkania jej znajomego były ciężkie i masywne. Zdziwiła się więc widząc je wyłamane. Wkroczyła do zniszczonego domu. Powywracane meble, porozrzucane księgi. Dziewczyna była w niezłym szoku. Czuła, że osoba która jej potrzebuje gdzieś tu jest! Zaraz. Czy to Osamie na niej zależy?? Nie zastanawiając się dłużej Midia pobiegła do pomieszczenia należącego do Osamy, po pokruszonych kawałkach szkła. I cóż ujrzała? Czarnoskórego chłopaka postrzelonego w ramię. W oka mgnieniu podbiegła do niego. Chłopak powoli i ciężko oddychał, gwałtownie wciągnął ze świstem powietrze i wybałuszył oczy gdy go lekko dotknęła.
  - Mi - mi  - Miiidia. Ojciec. On. To. Zzzrobił - jego szept przeszył głuchą ciszę.
  - Tak. To ja. Nic nie mów - ratowniczka starała się zachować spokój, lecz nie było to łatwe - Wszystko będzie dobrze, obiecuję.
  - Uciekaj! Tu jest niebezpiecznie... - wycharczał.
  - Pogadamy o tym później. Sprowadzę pomoc, a ty ani waż mi się ruszyć - zakazała. 
  - Moment nie jest ze mną jeszcze aż tak źle, dam radę!
  - Na pewno? - zapytała z niedowierzaniem. 
   Czarnoskóry uśmiechnął się zatapiając się w jej dużych, migdałowych oczach. Chwycił dłoń dziewczyny, a ona pomogła mu wstać. "Tak w ogóle czemu ty nie możesz mi zszyć rany?" - zapytał Osama. Europejka odpowiedziała niewerbalnie - grymasem na swej twarzy. Brzydziła się krwi. 
     Bohaterka pobiegła w stronę biedniejszej dzielnicy. Osama starał się dotrzymywać jej kroku. Łabuta bo tak zwała się owa dzielnica, mieszcząca się na skraju strefy, zaraz za Bogatynią. Jak się można się domyślić Bogatynia to ta najbogatsza Kraina Strefy Bezpieczeństwa. Labuta - jej najlepszy przyjaciel, mieszkał w slumsach. Był on legitnym dzieckiem ulicy, dlatego też ulica nadała mu owe imię, z którego był nawet dumny. Czesto pozyskiwał kapsle po trunku z zasyfionej winyknicą już nieużywanej stacji metra, lub łowił harpunem na wpół żywe ryby. 
    Minęli kilka kolorowych slamsów. Przypatrywali im się ludzie ubrani w brudne, często podarte kombinezony lub odzież z przeszłej epoki. Po niedługim czasie dotarli do chaty przyjaciela. Co dziwne, z dolnej szpary i z paru dziur nieszczelnych ścian lała się brązowa woda. Najprawdopodobniej ścieki. 
   - Jak myślisz, co się odjaniepawliło? - zagadał Gbadamosi.
   - Slums Labu został dobudowany do głównej rury, wtedy nie przejmowano się co ona odprowadza. 
   - A, no tak.
    Osiemnastolatka stanęła obok drzwi i nacisnęła klamkę. Pod naporem śmierdzącej cieczy wrota otworzyły się.
    Osama zdziwił się widząc w na podłodze kuchni kobiecą postać. 

niedziela, 11 lutego 2018

Wiersz

Wspomnienie  lata

Muzyka! Kurtyna w górę, światła blask.
Mijają pierwsze chwile w teatrze życia
Opuszczają biegiem wnętrza klas.
To koniec przed przyjemnościami się krycia,
a początek czegoś zupełnie nowego.


Wiersz

Chwila z życia artysty

Noszę, w sobie jakąś dziwną tożsamość.
Podczas malowania emocje ulatują...
Muszę uważać, bo jeszcze mój Zamek zrujnują.
I potem jest pustka.
Odbicie próżni od tafli lustra.
Powoli wracają emocje, 
niczym kolorowi goście.


sobota, 10 lutego 2018

Z ponad pyłu i prochu rozdział 1

   Noc była rześka. Nadwymiarowo wielki księżyc oświetłał delikatnie Ziemię. Było koło północy, gdy Midii zachciało się wyjść poza Strefę Komfortu, by to zrobić musiała włożyć podniszczony kombinezon ochronny. Od razu zaskoczyła ją wzmożona lepkim, nowym gatunkiem grzyba śmiercionośna aura. Dziewczyna swobodnie kroczyła po zdezaktywowanych płytach pokrytych gdzieniegdzie grubą warstwą wspomnianej wcześniej mazi. Minęła pracownika który z obrzydzeniem czyścił starą nawierzchnię. Idąc kilka minut pośród zagęszczających się, żywych roślin dotarła do niewielkiego "lasu". Las ten pełen był fluorescencyjnych stworzeń i śmiercionośnych roślin, większość z nich świeciła kolorem zielonym lub żółtym. Niektóre odznaczały się ogromnymi lub wieloma maleńkimi kwiatkami wabiącymi wiele insektów. Owe owady niekiedy szukały schronienia w szczelinach między liśćmi roślin, lub upajały się ich narkotyzującym zapachem. Były też takie rośliny, które wabiły insekty pięknie pachnącą mazią a gdy zwierzęta siadały na ich mięsistych liściach lub kwiatach zostawały żywcem trawione. Resztki nie strawionych ciał lądowały na ziemi ku uciesze padlinożerców. 
   Niewiasta wyciągnęła rękę ze smaczkami przed siebie, zawołała dziwnym, nieludzkim dźwiękiem, by po chwili przysiadł na niej na wpół oswojony latający stwór. Istota jarzyła się błękitną poświatą. Posiadała opierzone ciało, jej pióra były turkusowe, a oczy ozdobione żółtymi tęczówkami. Z głowy sterczał spory ciemno - niebieski pióropusz, a z policzków wystawały złotego koloru skrzela w kształcie wodorostów. 
   Siedemnastolatka powoli poczęła głaskać zdziwione ptaszysko. Jej dłoń pomału gładziła miękkie pierze pod którym kryła się gęsia skórka spowodowana strachem.
-Panienko?- usłyszała nie głośne wołanie zza swych pleców. Odwróciła się w miarę wolno by nie wystraszyć ptaszyny.
-Tak?-odpowiedziała również pytaniem.
  Po chwili ujrzała Buntę i Osamę wyłaniających się zza luminescencyjnych krzaków. Mieli na sobie odzienie bojowe, bio-karabiny i noktowizory. Wyglądali jakby wracali z warty.
 -Czy nasza miłośniczka flory i fauny zechciałaby opuścić teren zagrożenia?- zasugerował z ironią w głosie Bunta.
 -Nie - lubiła się pakować w kłopoty. 
 -Midia...mamy Cię wziąć siłą?- na twarzy mężczyzny widać było pogardę.
 -Tylko mnie tknij gnoju.- Ziemianka poruszyła lekko dłonią by zwierzę odleciało.
  Dalidanin ruszył szybkim krokiem w kierunku uciekinierki. Afrykańczyk chciał powstrzymać pracodawcę przed zrobieniem jakiejś krzywdy ukochanej, w tym celu chwycił ramię Bunty, został jednak szybko zrównany z ziemią jednym ciosem w brzuch. Łapiąc się za brzuch chłopak ociężale wstał. Nastolatka zwinnym ruchem przetoczyła się po grubej warstwie runa leśnego. Po udanym fikołku szybko wstała i machinalnie przyjęła postawę obronną. Jej ciało uchyliło się przed ręką faceta. Błyskawicznie wyprowadziła prawego prostego w zęby 65-latka, by potem jego nos rozbić na własnym kolanie. Bunta odszedł kilka kroków w tył i oparł się o wyschnięte drzewo.
 -No, no niezły pokaz Panienko Miyagi.- zadrwił z niej ranny. "Panienka Miyagi" odwróciła twarz by nie musieć patrzeć na szpetną facjatę przegranego. Osama akurat leniwie przygotowywał opatrunek dla przełożonego. Przykleił leczniczą gumę w miejsca ran w jamie ustnej poszkodowanego i również niechętnie wsadził jej odrobinę do każdej dziurki nosa.
 -Proponowałbym Panu odpoczynek w Pana kajucie.- powiedział czarnoskóry.
 -Ehh niech będzie, ale odprowadź ją do Strefy- pijaczyna wydał rozkaz, po czym chwiejnie ruszył w kierunku Strefy.
    Młodzieniec nieśmiało spojrzał na zdenerwowaną ślicznotkę. Stała z założonymi rękami i spoglądała na niego nieco gniewnie, miał ochotę poprawić kosmyk jej naturalnie kruczoczarnych włosów, lecz się opanował.
 -Ekhem- chrząknął- chodźmy już lepiej do Strefy.- wbrew swej woli zaproponował. Wolałby zabrać ją na spacer, jednakże był zbyt wstydliwy.
 -Osama, mówią, że straszny z ciebie nudziarz, ale żeby aż tak?- sprowokowała go, wydymając poliki powietrzem.
    Nie odpowiedział. Spuścił wzrok na modliszkę przeżuwającą posiłek, czyli swojego partnera, który wcześniej ją zapłodnił. Samica nieśpiesznie wsuwała kolejne kawałki ojca swojego przyszłego potomstwa. Nie mogąc się powstrzymać wyciągnął z torby kamearat (niewielkie urządzonko do nagrywania i fotografowania). Dobrał odpowiedni kadr i zrobił kilka zdjęć z różnych perspektyw. Potem też pozwolił sobie na kilkunastosekundowy filmik. Midia przyglądała się tej scence z zainteresowaniem.
  -Mogę?- spytała o zgodę wskazując dłonią przyrząd.
  -T-tak.- młody artysta zgodził się niepewnie , podając koleżance instrument.
    Miłośniczka przyrody od razu zakochała się w fotografiach Osamy. Przedstawiały one z niczego nie zdającą sobie sprawy, pożywiającą się przyszłą matkę. Nastolatek ewidentnie miał talent do fotografii, ponieważ owe fotosy były wyraźne, idealnie wykadrowane i przedstawiały owada w przystępnej pozie.
   -Są przepiękne- dziewczyna stwierdziła bez wahania. -Mam pomysł! Pójdźmy w miejsce, które chyba tylko ja znam, jest naprawdę niesamowite, więc zrobisz piękne zdjęcia.
   -Prowadź zatem!- zawołał radośnie, bowiem humor mu się poprawił. Maszerował ochoczo za pięknością, nie szczędził też wzroku na jej krągły tyłek opięty przez materiał kombinezonu.
    Szli tak z kilkanaście minut.. Krajobraz nieco się zmienił. Drzewa w tej okolicy rosły większe i bardziej rozłożyste, przez co trudniej im było przeciskać się między nimi na wąskiej ścieżce. W pewnym momencie ujrzeli "smoka" tak ludzie współcześni nazywali te niby nieistniejące stworzenia. Mijali akurat cudowny wodospad, przechodząc przez niewielki, starodawny most. Wiadukt posiadał kunsztowne zdobienia i wzory. Liczne płaskorzeźby przedstawiały dawne zwierzęta wykorzystywane niegdyś na Ziemi do różnorakich celów. Byli na miejscu, jej towarzysz zdążył już się o tym skapnąć, czując wszechobecną życiodajną energię. Midia przysiadła na kamiennej barierce zabytku.
  -Tutaj jest CUDOWNIE!-zachwycił się.
  -Hahah, to jeszcze nie wszystko.-śmiało chwyciła jego dłoń i pobiegli razem w stronę gęsto rosnącej, zielonej trawy. -Połóż się, śmiało!- zachęciła go dziewczyna. W następnym momencie leżeli obok siebie na soczystej trawie.
  -Co teraz?-zniecierpliwił się.
  -Zamknij oczy. Chłopak chwilę się obawiał, lecz wykonał polecenie. Na 3-poczujesz jakby twoje ciało wrosło w trawę i stało się nią, na 2-wszelkie zmartwienia wyparują, "będziesz spokojnie siedział na kamieniu obserwując rwącą rzekę twojego życia", na 1-uniesiesz się w górę lekki jak piórko, będziesz mógł widzieć, czuć, słyszeć, tylko nie odlatuj zbyt daleko. Dobrze???-przyszła szamanka upewniła się że wszystko rozumie.
  -Taak-zapewnił ją nieco wystraszony głos. 
  - JEDEN, DWA, TRZY - powiedziała głośno i wyraźnie.   
   Po udanym przygotowaniu do hipnozy, siedemnastolatka poczęła nieśpiesznie odliczać by przejść do etapu eksterioryzacji (świadomego snu). Po chwili słychać było cichutkie wibracje. To duch Osamy oddzielił się od jego ciała. Ujrzała jego przezroczystą duszę załamującą obraz w miejscach gdzie się "kończyła" tak jak nad ogniskiem widok się załamywał. Midia również po chwili uniosła się w górę. w głowie usłyszała: "Oh, mój Boże, Midia wygląda cudnie, leżąc w trawie, ozdobiona licznymi barwnymi motylami". "Wow, na naprawdę tak o mnie myślisz?"- odpowiedziała również w myślach za pomocą telepatii. "C-co ty? Kto to powiedział?"-wystraszył się duszek. Ułożyła w myślach odpowiedź:-"Możemy się teraz porozumiewać za pomocą telepatii, nie cieszysz się?". "Ależ cieszę się, po prostu mnie zaskoczyłaś"-wyjaśnił. "Wiem, wiem, wracajmy już lepiej do swoich ciał, bo pierwsza zbyt długotrwała podróż może być niebezpieczna"-ostrzegła.
   Dusza Osamu cicho wibrując poleciała w kierunku swojego ciała. Po minucie bycia we własnym ciele chłopak, wpierw poruszył palcami u dłoń, potem każdą kończyną, następnie usiadł niemal bez użycia siły. Afrykańczyk począł się zastanawiać co się stało z jego własnym ciałem.
 -Też tak masz, że czujesz się jakby odnowiona? Czy to normalne?-chciał wiedzieć szybko.
 -Oczywiście. Życiodajna energia jest tutaj w każdej istocie ponad miarę, nie ważne czy to roślina czy zwierzę, wszystkie one oddają nadmiary tej energii gdy tylko czują że jakiś inny organizm potrzebuje takiego zastrzyku życia.-wyrecytowała z przyjemnością. Uczennica wiedzę tą czerpała nie tylko od swej nauczycielki, starej szamanki Dakoty, lecz też ze współczesnych książek i internetu.

Anna Lis

piątek, 9 lutego 2018

"Z ponad pyłu i prochu", prolog



    prolog

    Spoglądała jak wryta, na niebo nieokryte żadną powłoką ochronną stworzoną przez człowieka. Jedynymi barierami chroniącymi Ziemię były tylko te naturalne.  Nocny nieboskłon ozdabiały liczne gwiazdy, księżyc i wielobarwne koschody (kilkuosobowe pojazdy kosmiczne). 

   Zachwycona owym zjawiskiem przysiadła na niewielkim kamieniu, by obserwować je w spokoju. Po kilku minutach przysiadł się do niej Osamu. Chłopak trzymał w dłoni rzadką odmianę flos cosmicam (kwiatu kosmicznego). Wstydząc się nieco, zwrócił się do niej: 
 -Jak się dziś czuje, nasza Midia?

czwartek, 8 lutego 2018

Delikatność, pomyślałam że użyję jej w mym pierwszym poście.


Patrz
 
Patrz, patrz ! Na moje ciało,
Które się wyrwało
z objęć twych....

Patrz, patrz ! Na Małego Księcia
Który robi zdjęcia
twojej duszy...

Patrz, patrz ! Na radosny księżyc
On wystawia Ci język
Ze skradzionego światła...