rozdział 3
Kochanek został przygwożdżony do gleby. Został zdominowany przez POTWORA? Spanikowany próbował się wywinąć z łapsk stwora, lecz Anna przytrzymała nadgarstki Marcina i wykręciła tak, że nie mógł się ruszyć. Wilkołak patrzał prosto w oczy więźnia. Chłopak przypominał Annie pewnego młodzieńca, z którym niegdyś kręciła. Marcin bacznie obserwował piwne oczy wilka. Nagle wyraz jego pyska złagodniał. Ciężar ciała wilczycy jakby malał, a pazury chowały się do środka. Już prawie kobieta zerwała się z nad ciała Marcina i ruszyła w kierunku lasu w biegu zmieniając się w człowieka do końca. Potknęła się lekko zmieniając pozycję z 4 na 2 nogi. Kuśtykając truchtała w kierunku boru.
Oszołomiony Marcin leżał przez kilka minut w trawie rozmyślając nad tym, co się właściwie przed chwilą stało? Mężczyzna ruszył w kierunku dziewczyny. Wiedział, że jest w wielkim nie bezpieczeństwie a zarazem coś ciągnęło go do odgadnięcia jej tajemnicy, pomocy jej. Szedł już kilka minut. Nagle zauważył kobiece ciało oparte o pień drzewa. Na palcach podkradł się po leśnym runie. Delikatnie rumiane policzki Ani, jej na wpół otwarte usta i wyglądające z nich równe zęby, długie rzęsy wyrastające ze śpiących powiek, gęsto rozsiane piegi, lisie włosy-czyli najpiękniejsza istota tego świata. Wisienka na torcie to niemal teatralnie porwana sukienka w kolorze oliwkowych oczu rudzielca. Biorąc do ręki jej wąski nadgarstek(wcale nie podobny do tego z przed 15 minut) sprawdził puls. Uspokojony, wziął (niby) kruche ciało panienki na ręce i podążył w stronę domu.
-C-coo...?-zapytała jeszcze śpiąc, spod swych nienaturalnie długich rzęs.
-Zemdlałaś, a po za tym ładna z Ciebie wilczyca- skomplementował.
-Ohh. Ohhhh nie nie mów, że się przemieniłam!- nie dowierzała.
-Owszem.
-Przepraszam, j-ja nie chciałam Ci zrobić żadnej krzywdy. Naprawdę!- zapewniała.
-Ćśśś....-wchodząc do budynku uciszał ją delikatnie.
-Leż spokojnie- położył dziewczynę na łóżku w czerwonym pokoju.
Usiadł obok niewiasty i pogładził ją po policzku. Przymrużyła oczy z przyjemności, bo uwielbiała także, te subtelne pieszczoty.
- Aniu?
-Tak?-wyrwana z przyjemności zaniepokoiła się.
- Jak się czujesz?-Marcin czuł potrzebę troski o tą niesamowitą istotę.
- Mam wyrzuty sumienia. To wszystko przez ten cholerny instynkt! Nienawidzę tego.-odwróciła wzrok lecz chłopak zwrócił jej twarz ku sobie i spojrzał poważnie na kobietę.
-To część Ciebie. To siła która daje Ci możliwość robienia różnych rzeczy na które normalnie nie mogłabyś sobie pozwolić.
- Na przykład?-zagaiła.
-Na przykład... na przykład... unieszkodliwienie mnie?
- Ehh. No niby ta.-zgodziła się z niechęcią.
Ich twarze były tak blisko siebie, że oddychali tym samym powietrzem, lub raczej nie oddychali, trwali zapatrzeni we własne odbicia niczym zawieszeni w próżni. Chłopak nadal pieścił szczęśliwy policzek dziewczyny.
-Aniu?-szepnął.
-Tak?-odpowiedziała niemalże bezgłośnie.
- Zamiast gwiazd na niebie liczyłbym piegi na Twej twarzy.
2 komentarze:
nadal czekam :*
Hahah dobziuu :*
Prześlij komentarz