Fotografie

czwartek, 1 marca 2018

Poranna rosa-opowiadanie erotyczne, 1 rozdział.

    Poranna rosa

      M. pewnej letniej niedzieli:
     W wielkiej metalowej puszcze ciągnącej się po szynach zwanej pociągiem, siedział M. M. jest chłopcem Gabrysi. Zakochaniec jechał do swojej dziewczyny by się z nią spotkać, lecz spodziewał się, iż zbliżą się do siebie bardziej niż zwykle. Chłopak nie może się tego doczekać. Siedemnastolatek sięgnął znów po książkę, trudno jednak było mu cokolwiek z niej zrozumieć, gdy wiedział że za niecałe 40 minut spotka swą ukochaną.

    Tymczasem Gabrysia:
  -Ajajajaaj... gdzie mój lakier do włosów? Nie zdążę! Ugh.-zdenerwowana przysiadła by odsapnąć na łóżko. Jej rozbiegany niczym dzikiego zwierzęcia wzrok powoli się uspokoił wraz z tętnem. Spojrzała od niechcenia w stronę szafki na przybory do malowania. Mebel stał w kącie pokoju, nieco zapomniany mieścił na samej górze niepotrzebne na co dzień artykuły. Dziewica powoli wstała a zza kilku pustych puszek wyłoniła się zguba. Uśmiech wkradł się na twarz nastolatki.

    Gabrysia 30 minut później:
   Ślicznotka miała na sobie czarną sukienkę, spódnica sięgała szesnastolatce przed kolano. Strój nie miał rękawów, lecz lekko odkrywał jej blade plecki. Włosy ułożone były lekko i dziewczęco, podkreślając urodę Polki. Dziewczynka oparła się o tablicę informacyjną na peronie. Sekunda za sekundą i minuta za minutą nigdy nie mijały wolniej niż w tamtej chwili. Nagle w oddali zatrąbił pojazd i po chwili swe wielkie cielsko przytoczył na stację. Wehikuł wypluł niedzielnych ludzi, niektórzy zaspani, nosili niby z dumą wory pod oczami.

    Oczami M.
   Wyszedłem z innymi pasażerami z ciapongu. Szybko ujrzałem moją małą dziewczynkę, więc zabrałem się do działania. Ukryty pod osłoną kaptura okrążyłem misternie miejsce gdzie stała. Gabrysia opierała się bokiem do tablicy, dzięki czemu mogłem do niej podejść od tyłu i ją przytulić. Co oczywiście się stało. Ukochana podskoczyła lekko, po czym zastygła na kilka sekund. Moja dziewczyna obróciła się ku mnie, swe ramiona uwiesiła na mej szyi. Na mych ustach począł jej soczysty pocałunek. Objąłem ją mocno na powitanie. To był długi przytulas.
  -Cześć kochanie-usłyszałem swój własny głos.
  -Dzień dobry. Jak się dziś czujesz?-zagaiła.
  -Przy tobie? Wyśmienicie-zaśmiałem się do niej szczerze.
  -Nawzajem. Idziemy?-zaproponowała.
  -Gdzie?
  -A gdzie byś chciał?
  -Hmm...nie lubię podejmować takich decyzji-przekomarzałem się-zawsze coś źle wybiorę.
  -Och, chodźmy nad jezioro!-zawołała nieco dziecinnym tonem.
  -Dla ciebie wszystko rybko-odpowiedziałem niczym do dziecka.
  
   Oczami Gabrysi.
  Chwyciłam jego dłoń. Miał je bardzo delikatne i były większe od moich. W ogóle ja miałam wtedy 153 cm a on 180 cm. Był, więc dużo wyższy ode mnie, co w całokształcie jak mnie traktował dawało poczucie bezpieczeństwa. W dodatku oboje twierdziliśmy że to urocze. Podczas wędrówki nad jezioro gawędziliśmy wesoło o rzeczach nie zobowiązujących. Rozmowa toczyła się w temacie zabaw dziecięcych.
  -Pamiętasz jak to się kiedyś skakało na takich wielkich gumowych piłkach, z dwoma wystającymi uchwytami?-zapytał.
  -Hahaha...pamiętam, pewnego razu kupiłam sobie owego rumaka. Od razu po przyjściu do domu chciałam wypróbować, więc siadłam. Poganiana dziecięcą radością odbiłam się i poleciałam z metr do przodu, na szczęście na łóżko.-opowiedziałam.

    Oczami M.
  -Chciałabyś ze mną kiedyś poskakać na tych piłkach?
  -Hmm, wolałabym skakać na czym innym-powiedziała po czym zarumieniła się lekko.
  -Mój mały zboczuszek, jeszcze będzie nie jedna okazja-stwierdziłem uśmiechając się. Na samą myśl o seksie z nią miałem motylki w brzuchu.
  -Twój!-potwierdziła ochoczo, ściskając ja chwilę mocniej mą dłoń.
   Po 20 minutach maszerowania dotarliśmy na publiczną plażę jeziora. Skręciliśmy jednak w ścieżkę prowadzącą wokół obszernego zbiornika. Oboje woleliśmy ciszę i spokój chronioną przez siły przyrody. Sięgnąłem po gałąź zagradzającą nam drogę i pozwoliłem anielicy przejść przodem. Zaraz jednak położyłem piękności dłoń na plecach a drugą chwyciłem ją pod kolanami. Dziewczęco się śmiejąc złapała się mojego karku. Rozczulił mnie ten widok i sam zacząłem się śmiać. Gdy karuzela śmiechu ucichła, spojrzałem prosto w oczy piękności. Dotknęła delikatnie mego policzka, to ewidentny znak, iż ma ochotę na pocałunek. Pochyliłem się w jej stronę przymykając powieki. Nasze usta złączyły się niczym powiew skrzydeł motyla. Powoli całowałem wargi mej bogini, gdy ona nieco je otworzyła. To wyraźne zaproszenie. Wykorzystałem chwilę, mój język wniknął i rozpoczął swą już nie dziewiczą walkę. Oderwaliśmy się od siebie łapiąc prędko tlen. Odstawiłem małą na ziemię. Brnęliśmy znów w głąb nadjeziornego gaju trzymając się za ręce, natura zapraszała nas na małą dziką plażę ćwierkaniem ptaków. Było tam iście pięknie, ktoś kiedyś zawiesił oponę na krzywej gałęzi nad taflą wody.
 
    Oczami Gabrysi:
   Puściłam jego dłoń i zachwycona podbiegłam do krawędzi wody. Słońce unosiło się wysoko mimo, że była dopiero ósma rano. Zamoczyłam dłoń w zimnej wodzie, by prysnąć w twarz memu chłopakowi. Zamknął oczy i zrobił śmieszną minę. Zawsze to robi by mnie rozbawić i zawsze mu się udaje. Zaśmiałam się słodko. M. pochwylił się w moją stronę i oparł się czołem o moje czoło.
   -Wiesz, że jesteś moją małą wariatką Gabi?-zagaił.
   -Wiem to od kiedy tylko spojrzałeś mi w oczy-oznajmiłam.-czy to miłość od pierwszego wejrzenia??-zastanawiałam się.
   Odpowiedział mi całusem jednocześnie splatając palce swych dłoni z moimi. Przerwał pocałunek by podnieść mnie w górę. Moje uda spoczęły na jego talii a dłonie trzymały się szyi. Podtrzymywał mnie trochę zacierając cienką spódnicę, aż do 3/4 ud bliżej pośladków. Przystojniak zaniósł mnie na pomost, usiadł i postanowił usadowić mnie sobie na kolanach. To nowa dla mnie sytuacja i zaskoczona na niego spojrzałam. Odpowiedział ciepłym a jednocześnie seksownym uśmiechem. Czując się bezpiecznie oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Wtem ciacho objął mnie mocno, położył się na deskach pomostu przez co wylądowałam na nim na leżąco. Wpatrywałam się w intensywnie brązowe oczy nad, którymi pyszniły się ciemne i gęste brwi. Brunetowi uroku dodawały jego krótko ścięte włosy i dołeczki w policzkach. Wtem dłoń mego Kocurka wylądowała na mym pośladku.

Brak komentarzy: